:: Czarny czwartek i uroczyście smutny piątek w polskim parlamencie

25.04.2016

Posiedzenie Sejmu 14 kwietnia i Zgromadzenie Narodowe 15 kwietnia to dni, które  będą pamiętane długo, zwłaszcza przez bezpośrednich uczestników, czyli nas - posłów. Dla mnie to był czarny czwartek i uroczyście smutny piątek. W czwartek doszło w Sejmie do incydentów, których w tej kadencji jest od początku nadzwyczaj dużo, ale wielu u z nas  nie spodziewało się, że będą one takiej wagi.
 
Zaledwie dzień wcześniej Parlament Europejski przyjął rezolucję dotyczącą sporu o Trybunał Konstytucyjny w Polsce i wezwał polskie władze do publikacji wyroku Trybunału z 9 marca i odblokowania TK. W uzasadnieniu stwierdził, że jest „poważnie zaniepokojony, że faktyczny paraliż Trybunału Konstytucyjnego w Polsce zagraża demokracji, prawom człowieka i praworządności”. Polski rząd został wezwany do „przestrzegania, opublikowania i pełnego oraz bezzwłocznego wykonania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego” z 9 marca 2016 roku, który dotyczył zgodności z konstytucją nowelizacji ustawy o Trybunale, a także wykonania orzeczeń TK z grudnia 2015 roku.
 
PE podzielił opinię Komisji Weneckiej, że polska Konstytucja oraz normy i standardy europejskie i międzynarodowe wymagają, aby orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego były przestrzegane.
 
Rezolucję poparła zdecydowana większość, bo 513 europosłów ( na 751). Jak podkreślano "martwimy się sytuacją w Polsce, martwimy się o ludzi w Polsce i europejskie wartości. Komisja Wenecka, a nawet amerykańscy partnerzy publicznie wyrażają krytykę pod adresem nowego polskiego rządu. Potrzebujemy silnej Polski w UE, ale niestety nowy rząd idzie drogą, która powoduje, że tej silnej Polski nam brakuje. Polska dziś jest niema, bo nowy rząd narusza wartości UE i nie jest aktywny w polityce europejskiej" - to słowa szefa największej frakcji w PE, Europejskiej Partii Ludowej, Manfreda Webera. 
 
Wydawałoby się, że teraz rząd powinien już na poważnie zająć się wykonaniem wyroków TK, żeby nie brnąć w dalsze pogarszanie swego wizerunku, a przez to także wizerunku Polski i zaufania do nas jako kraju, ale nic z tych rzeczy. Wręcz odwrotnie - zaraz następnego dnia  Sejm po burzliwych obradach wybrał kandydata Zbigniewa Jędrzejewskiego na sędziego Trybunału Konstytucyjnego, na podstawie ustawy, która została uznana za niekonstytucyjną! Tego punktu nie było w porządku i harmonogramie obrad, został wprowadzony nagle. Oczywiście większość sejmowa przegłosowała to na "tak". Głosowanie poprzedziła burzliwa dyskusja. Wskazywano, że wybór nowego sędziego zamknie drogę do porozumienia wokół Trybunału Konstytucyjnego, bo powinny być najpierw wykonane jego wcześniejsze orzeczenia, w tym zaprzysiężenie prawidłowo wybranych wcześniej sędziów. Z obrad wykluczony został  Tomasz Lenz (PO), który krytykował tę sytuację i nie chciał opuścić mównicy, gdyż marszałek Kuchciński wyłączył mu mikrofon, mimo że nie wykorzystał jeszcze  swojego czasu.
 
Marszałek wykluczył posła z obrad bez powodu, a właściwie w konsekwencji  złamania przez siebie samego regulaminu - zabierania posłom opozycji prawa do wypowiedzi, co rozbudziło emocje. Pojawiały się rozgoryczone pytania - jak będziemy jutro świętować 1050. rocznicę chrztu Polski? To jest to chrześcijaństwo? I cyniczne odpowiedzi, że opozycja  zachowuje  się jak osoby całkowicie bezsilne, nie potrafiące podjąć odpowiednich i konstruktywnych działań na gruncie Sejmu i Senatu  i dlatego krzyczy. Konkluzje cyniczne, bo żadnych propozycji opozycji większość  ani sejmowa, ani senacka nie przyjmuje, a w sejmie nie dopuszcza do  debaty. Wyłączanie mikrofonu i besztanie przez marszałka  jest normą. Ale to jeszcze nie był koniec emocji, za chwilę zaczęły się większe, podczas głosowania nad kandydaturą. Posłanka klubu Kukiz’15, Małgorzata Zwiercan, głosowała "na dwie ręce" - za siebie oraz za nieobecnego na sali Kornela Morawieckiego, który wywołany został do kuluarów, przez syna - wicepremiera polskiego rządu. O czym rozmawiali można się tylko domyślić - prawdopodobnie o tym jak ustalono głosowanie w klubie Kukiz`15 i jak się z tego wyłamać.  Nawiasem mówiąc, czy to są te standardy, o których Kornel Morawiecki mówił na pierwszym posiedzeniu Sejmu - jak widać głosił je górnolotnie tylko dla "ludu", bo wobec siebie nie widzi potrzeby ich stosowania. I jeszcze uważa, że się nic nie stało. Jak by nie wiedział, że prawa i obowiązki poselskie są niezbywalne, a jeśli nie chce wykonywać mandatu to niech go zda, bo przez pełnomocnika nie można go sprawować!
 
O nieprawidłowym głosowaniu natychmiast zawiadomiono marszałka, który powinien przerwać obrady, sprawdzić monitoring i podjąć decyzję co do ważności głosowania, bo mogło to mieć wpływ na wynik. Jak tłumaczył konstytucjonalista prof. Marek Chmaj, działanie takie (głosowanie za kogoś) jest niedozwolone, a głos powinien zostać uznany za nieważny. Marszałek jednak odczytał wynik głosowania, nie dopuścił żadnych głosów formalnych, mimo że powinien, i dążył do jak najszybszego zamknięcia obrad, bo ewentualnej reasumpcji głosowania należy dokonać na tym samym posiedzeniu. A reasumpcja mogłaby dać inny wynik. Taka to praworządność!
 
A następnego dnia, w podniosłej, ale z tłumionymi emocjami, atmosferze odbyło się Zgromadzenie Narodowe i Prezydent Andrzej Duda  wygłosił orędzie, w którym między innymi powiedział : Nie jesteśmy tutaj na zawsze, ale mamy wielki obowiązek strzeżenia fundamentów naszej tradycji i naszej kultury, mamy obowiązek budowania silnego państwa, także jako wielkiej wspólnoty naszego narodu, opierając się na tym, na czym wyrośliśmy, na czym nas wychowano - na naszej wielkiej tradycji wzajemnego szacunku, uczciwości, rzetelności, a jak trzeba także bohaterstwa w obronie ojczyzny.
 
Orędzie to co niektórzy uznali za historyczne, tylko nie zauważyli jakoś dziwnie, że wiele jego treści  nijak się ma do aktualnych wydarzeń, aktualnej historii, także tej z Sejmu w przededniu Zgromadzenia Narodowego - obrazu wątpliwej uczciwości i rzetelności.
 
W kolejnych dniach Kancelaria Prezydenta poinformowała, że Prezydent Duda odbierze przysięgę od Pana Jędrzejewskiego, mimo że wybrany został na podstawie uchylonej, niezgodnej z Konstytucją  ustawy i mimo, że być może głosowanie w tej sprawie może być   nieważne także z innej  przyczyny - z powodu dopuszczenia się przestępstwa głosowania za kogoś.
Dla kogo więc ma być normą ta uczciwość  i rzetelność z orędzie prezydenckiego i kto jak nie Prezydent powinien stać na jej straży odnośnie prawodawstwa? Nie o takie bohaterstwo i niezłomność jak stały dyżur z długopisem chodzi w prezydenturze. Prezydent jako ostateczny organ decydujący o losie uchwalanych przez parlament ustaw, jeśli  ma wątpliwości co do słuszności (celowości) przyjętych w ustawie rozwiązań lub jej zgodności z Konstytucją, to nie używa długopisu (!) lub używa go z dużą ostrożnością - podpisuje ustawę z zastrzeżeniami, a w konsekwencji odsyła ją w całości albo w części do TK, do rozpatrzenia.
Jak widać przyjął z góry założenie, że nie ma żadnych wątpliwości, wbrew największym, uznanym autorytetom prawa, demokracji, krajowym i europejskim. Teraz już nie mam wątpliwości o co chodziło jak mówił o sobie, że jest i będzie niezłomny - że niezłomnie będzie budował absolutyzm władzy, niezłomnie jej nie sprawdzając.
 
Władza ponad prawem i narodem w czystej postaci! 

 

Maria Małgorzata Janyska

Posłanka na Sejm RP

:: Komentarze

:: facebook