:: Spał do południa

29.02.2016

Dużo się dzieje na naszym politycznym - publicznym podwórku, bilans 100 dni rządu, szafa Kiszczaka, demonstracje w obronie demokracji i Lecha Wałęsy, raport Komisji Weneckiej, rzucane z dnia na dzień nowe wieści o rzekomych podsłuchach dziennikarzy. Część tego szumu informacyjnego w ostatnim czasie jest chyba celowo po to, by przykryć podsumowanie efektów dotychczasowych rządów tej kadencji. Uważam, że rzeczone 100 dni rządu Premier Beaty Szydło z całą pewnością można ocenić ogólnie jako sensacyjne, bo niemal nie było dnia bez sensacji, zaskoczenia i wniosku, że "tego" nikt nie przewidział, czy "tego" nikt nie zapowiadał. Za to gorzej z oceną faktyczną, szczegółową, tego co zapowiadała Premier Beata Szydło. Sama - z własnej i nieprzymuszonej woli, przedstawiła 5 obietnic, które zrealizuje (!) w ciągu pierwszych 100 dni rządu: obniżenie wieku emerytalnego, podwyższenie stawki godzinowej do 12 zł za godzinę, darmowe leki dla osób po 75 roku życia, kwota wolna od podatku podniesiona do 8 tys. zł oraz 500 zł na każde dziecko. Nie trzeba być politykiem, nie trzeba być w opozycji, żeby zauważyć, że spełniła się tylko jedna z obietnic - 500 plus, i to w niepełnym zakresie. W zakresie, którzy dzieli i różnicuje. Do końca wielu Polaków miało nadzieję, że jeśli już podejmuje się tak wielki wydatek z budżetu państwa, powiększa dziurę budżetową i ryzykuje realizację tej obietnicy kosztem innych dotychczasowych publicznych wydatków, to jedynym uzasadnieniem tej ceny mogłoby być wsparcie powszechne - wszystkich dzieci! Niestety, wsparcie będzie wybiórcze, i należy się spodziewać, że efekt żaden, a niesprawiedliwe wydatki na lata. Magiczna teczka, która miała być pełna, albo zaginęła w tych 100 dniach, albo była zapomniana, albo pusta, bo się nie zmaterializowała. Znalazła się dopiero w ostatnim, setnym dniu, i jest znów wielkim wyzwaniem! I nie chodzi o to, że osobiście uwierzyłam i oczekiwałam całkowitej realizacji obietnic. Nie, ale miałam nadzieję, że parlament jako organ ustawodawczy otrzyma zawartość słynnej teczki - projekty ustaw, które były ponoć gotowe i policzone, nic tylko wdrażać! Nic takiego się nie zdarzyło i jak tu wystawić ocenę i to jeszcze pozytywną. To chyba nic nadzwyczajnego, że żeby ocenić jakąś pracę trzeba zobaczyć chociaż jej kawałek, ale teczka nie chciała się otworzyć. Za to do gry weszła teczka, pełna dokumentów, dostarczona przez całkiem inną Panią. I nic to, że nie sprawdzona jest autentyczność deklaracji, podpisów, itd., wydano już sąd bez sądu. Przyznam, że to dziwny zbieg okoliczności - bez sprawdzenia wiarygodności, grafologów, itd., w pośpiechu, najpierw się ujawnia opinii publicznej, a potem się mówi, ze będzie sprawdzane. Czyżby coś miało być przykryte tą dezinformacją? Dzielni Bohaterowie dnia dzisiejszego, z energią godną przodowników Komsomolców, walą między oczy obelgi, oszczerstwa, chcąc zmienić na naszych oczach historię i ogłosić kult jedynego wszechwładnego lidera, który gdy trzeba było walczyć - spał do południa. Nie wytwarzano na niego dokumentów, nie nakłaniano do podpisów grożąc rodzinie, bo nie był groźny dla komunistycznego systemu, bo spał do południa. Nie skoczył wtedy przez płot, dziś na wszelki wypadek noszą za nim drabinkę. Gdy ktoś chce swoje kompleksy pokryć fałszywą historią zawsze kończy się to tragicznie,.... ale niestety dla otoczenia.

:: Komentarze

:: facebook