:: Nachalność nie zawsze popłaca

24.03.2019

Nachalność nie zawsze popłaca

 

Historia kołem się toczy. Często macie takie skojarzenia? Ja ostatnio coraz częściej, obserwując szczyty propagandy, sposobu przekazu i zachowań rodem z minionej epoki.

W ostatnich dniach stanął mi przed oczami jak żywy sarkastyczny dowcip z okresu PRLu, z serii o milicjantach .

Dowcip był o propagandzie sprawności milicyjnej, a w rzeczywistości  pokazywał w krzywym zwierciadle represyjne działania - był o komunikacie, że milicjanci złapali groźnego politycznego przestępcę , któremu podczas zatrzymania wypadły kredki z tornistra. (Dla młodych - milicja to formacja o charakterze policyjnym  z okresu PRL, a tornister to dzisiejszy plecak szkolny).

Spytacie, o co chodzi z tą historią i że kołem się toczy. Oto doniesienie prasowe sprzed kilku dni: „Policja zatrzymała dwóch nastolatków za to, że jeździli na hulajnogach wokół pomników Lecha Kaczyńskiego i ofiar smoleńskich”. Jakieś skojarzenia? Zostawiam bez komentarza. A nie, jednak jeden, a może bardziej pytanie - czy słyszeliście może, czy złapano już pana Falentę, który miał odbywać karę więzienia za nielegalne podsłuchy, które nie wiadomo kto mu zlecił i w jakim celu ? Zaginął ponad 50 dni temu.

Dotknęłam propagandy i nawiążę do niej zważywszy na to, że jesteśmy w okresie wyborczym . Po ogłoszeniu daty wyborów , co nastąpiło - wyznaczono na 26 maja wybory do Parlamentu   Europejskiego - jesteśmy już formalnie w okresie kampanii wyborczej, w której obowiązują określone zasady prawne i powinny być absolutnie przestrzegane. Jedna z nich to zakaz kampanii wyborczych w urzędach administracji publicznej - każdy, kto prowadzi agitację wyborczą w miejscach przez kodeks wyborczy  zakazanych podlega karze grzywny.

A tymczasem, jak Polska długa i szeroka, pracownicy urzędów wojewódzkich razem z politykami PiSu - posłami, radnymi sejmiku , jeżdżą z programem wyborczym i robią kampanię w urzędach. To bez wątpienia kampania, bo prezentowany jest program PiSu  przedstawiony niedawno przez samego premiera jako „piątka Kaczyńskiego” . To program na potrzeby kampanii do PE. Co do tego mają urzędnicy wojewodów ? Tylko tyle, że teraz przedstawia się go fałszywie jako rządowy. Fałszywie, bo żeby był rządowy musiałby być przyjęty formalnie przez Radę Ministrów oraz parlament, gdyż musi mieć zapewnione źródła finansowania. Tak póki co nie jest, a więc mamy do czynienia z propagandą kampanijną.  

Nie dosyć, że do kampanii zaprzęgnięto urzędników państwowych w ich godzinach pracy, to odwiedzają urzędy i robią w nich konferencje prasowe wraz z kandydatami obozu władzy do PE . Prawo przekraczają nie tylko kandydaci, ale też włodarze gmin, starostw, którzy na to zezwalają.

Ciekawe, czy lokalne media, które przybywają na te konferencje zadają pytanie o łamanie prawa formułującego ten zakaz ? Ciekawe...

Ta sytuacja znów mi się skojarzyła z okresem minionym. W pierwszych wolnych wyborach w Polsce, do Senatu w 1989 roku, startował ówczesny wojewoda pilski. Pracowałam wówczas w urzędzie miasta w Czarnkowie i zwołano pracowników na telekonferencję z wojewodą - człowiekiem PRLu i jedynej słusznej partii,  który namawiał nas do oddania głosów na niego, bo jak stwierdził (pamiętam jak dzisiaj te słowa) „jeszcze mamy szansę wygrać te wybory”. Historia zatoczyła koło - w tym samym gmachu prowadzono kampanię w ‘89 roku i obecnie w 2019 r.

Ówczesny wojewoda mimo wykorzystania urzędów do agitacji przegrał - ludzie nie dali się nabrać na tą nachalną propagandę.

Nachalność nie zawsze popłaca.


 

:: Komentarze

:: facebook