03.12.2018
Wyobraźcie sobie taką sytuację: jest sobie grupa kapitałowa, w ramach której działa 8 spółek.
Jedną ze spółek zarządza prezes, który jednocześnie działa na szkodę całej grupy kapitałowej - podważa sens jej istnienia, namawia do jej podziału, nie pyta o zdanie pozostałych spółek, pomija władze grupy, tylko knuje przeciwko.
Nagle zmienia się sytuacja - spółka odwołuje go z prezesa, a w całej grupie szykuje się zmiana zarządu. I jak myślicie, kto nie miałby żadnych szans, żeby się w nim znaleźć? Dobrze myślicie - ten, kto działał na szkodę grupy. Nie wybrałoby go walne zgromadzenie akcjonariuszy, czy udziałowców, bo nikt by mu nie ufał. Byłby u nich przegrany.
Zdawać by się mogło, że taka logika przyświeca decyzjom każdego kolegialnego organu. Życie nie przestaje jednak zaskakiwać i takie zaskoczenie przyniosła decyzja większości w nowych władzach Powiatu Czarnkowsko - Trzcianeckiego, kolegialnego organu samorządowego - takiej umownej „grupy kapitałowej”. Wbrew logice i myślę, że wbrew woli „udziałowców”, tj. wyborców powiatu. Zresztą oceńcie sami. Przewagą jednego głosu wybrano nowego starostę. Oczywiście nie podważam - demokracja plus matematyka decydują!
Trudno jednak się zgodzić z decyzją nowego szefa powiatu odnośnie propozycji powołania w skład zarządu osoby, która od dłuższego czasu d szkodzi powiatowi, bo podejmuje działania, które maja doprowadzić do jego podziału, wbrew woli gmin, ignorując mieszkańców, próbując decydować za nich, która gmina i gdzie ma się znaleźć. Mowa o byłym burmistrzu Trzcianki, który nie zaprzestał starań podziałowych jeszcze na dwa dni przed końcem swojego urzędowania, po przegranej w Trzciance - 14 listopada b.r. skierował do premiera Morawieckiego pismo - wniosek o podział powiatu!
Cały wniosek jest na moim Facebooku, a to jego fragmenty: „(...) Reaktywowany powiat trzcianecki obejmowałby swym zasięgiem gminy, które dawniej wchodziły w skład byłego powiatu trzcianeckiego, położone wzdłuż linii kolejowej Kostrzyn - Bydgoszcz, czyli gmina Drawsko, gmina Krzyż Wielkopolski, gmina Wieleń i gmina Trzcianka. Pozostałe gminy z obecnego powiatu tworzyłyby powiat czarnkowski, czyli gmina Czarnków, gmina Lubasz, gmina Połajewo i miasto Czarnków.(...) Reaktywowanie tych dwóch odrębnych jednostek samorządowych będzie w znacznym stopniu scalało społeczeństwo, zwiększy rozwój gospodarczy obu jednostek i poprawi bezpieczeństwo lokalnej ludności.(...) Proszę o pozytywne rozpatrzenie wniosku”. !!!
Pan Czarnecki już nas jako powiat podzielił, przyporządkował wg swego uznania, a pisze o scalaniu, rozwoju i bezpieczeństwie, bo sobie tak wymyślił, wbrew faktom i wbrew woli gmin. Szykuje sobie synekurę? Być może, ale na razie zamiast wezwania go przez władze powiatu do wycofania wszystkich pism, które nie mają podstaw w woli gmin, a także w woli powiatu, które to wolę wyrażono w tym roku, dostał posadę w zarządzie powiatu! Powiatu, który wg niego nie powinien istnieć, o podzielenie którego zabiega! I jak się okazuje nie była to tylko gra wyborcza na potrzeby ponownego startu do funkcji burmistrza Trzcianki, co sugerowano w kampanii. To projekt, konsekwentnie realizowany. Czyżby więc większość nowej rady, niewielka w przewadze, ale jednak większość, nie odrzucała takiego scenariusza?
Przypomnę, że w ulotce wyborczej obecny starosta deklarował : „Dziś stoimy przed zadaniem bronienia obecnego kształtu naszego Powiatu, dlatego tak ważne jest to, by w Radzie znajdowały się osoby, którym na sercu leży jedność i siła naszego Powiatu. Chciałbym w następnej kadencji zająć się działaniami, które zapobiegną podziałowi Powiatu z wszystkimi tego katastrofalnymi skutkami”. Po czym, po wyborach, rekomenduje do zarządu powiatu człowieka, który widzi siłę, jedność i rozwój tylko w powiecie podzielonym, a powiatowa koalicja rządząca go powołuje .
Nawiasem mówiąc bardzo „ciekawie” argumentowano niezbędność tej osoby w zarządzie. Polecam obejrzenie tej sesji - zapis na stronie internetowej powiatu.
W skrócie można by rzec, że uzasadnienie było takie - bo jest przedstawicielem partii sprawującej władzę w kraju. Zatem idąc dalej, jak się władza zmieni, to się odwoła i powoła następnego, warszawskiego namiestnika? To coś na bakier z ideą samorządu.
Drodzy wyborcy, to Wam obiecywano? Wiedzieliście o tym oddając głos na konkretne osoby?