:: Kto przyczynił się do Brexitu?

27.06.2016

Komentatorzy życia politycznego prześcigają się w ocenach i wnioskach. Wśród nich komentatorzy prawicowi, którzy są zawsze pierwsi w sądach i wyrokach, i wskazaniu winnych - teraz też od razu wiedzieli, że to Juncker, Barroso, Schulz, Merkel.

Prześcignął jednak wszystkich rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości, twierdząc, że Brexit to wynik zajmowania się kwestią praworządności w Polsce przez Komisję Europejską i oczywiście nie omieszkał zasugerować winy Tuska.

Gdyby jednak ci eurosceptyczni politycy i komentatorzy wrócili do swoich wypowiedzi, komentarzy, artykułów, audycji, itd. przynajmniej z ostatnich miesięcy, to może by się na chwilę zadumali, czy nie wzięli w tym udziału, czy nie pomogli w Brexicie. 

Gesty obecnego prezydenta i rządu czynione od samego początku, sprawiły, że opinia europejska i światowa nie miała wątpliwości, że w Polsce zaczęło rządzić środowisko, mówiąc najdelikatniej, niebędące zwolennikami UE.

Przywołam kilka opinii najważniejszych światowych mediów z tego czasu, które potem, z każdym miesiącem tych rządów, stawały się jeszcze bardziej jednoznaczne: nowy konserwatywny, eurosceptyczny rząd Polski usunął flagę Unii Europejskiej z cotygodniowej konferencji premier Beaty Szydło w symbolicznym geście, który podkreśla chłodniejsze relacje nowego reżimu z Brukselą` ......... nowa premier zerwała z praktyką swych proeuropejskich poprzedników.......Polska przesunęła się na prawo. Rządzić będzie Prawo i Sprawiedliwość, które ma w parlamencie większość. To eurosceptyczna partia.......... eurosceptyczny lider PiS Jarosław Kaczyński.....wygrana PiS to przełomowe zwycięstwo eurosceptyków . Nowy rząd obierze kolizyjny kurs w relacjach z kluczowymi partnerami w UE......Samodzielne rządy PIS porównano do “autokratycznych rządów eurosceptyka i ksenofoba Viktora Orbana w Budapeszcie.

Czy to były zasłużone opinie? Retoryka kampanijna oraz pierwsze decyzje jak usunięcie flag UE z kancelarii premiera, ministerstw, umieszczenie Brukseli na dalekim miejscu pierwszych wizyt zagranicznych Prezydenta Dudy, paraliż TK aby móc uchwalać ustawy niezgodne z Konstytucja RP, a tym samym łamanie praworządności i demokracji, które są podstawą akcesji do UE oraz funkcjonowania w niej, podkreślanie na każdym kroku, że to są nasze suwerenne decyzje i nic do tego UE - to nic innego jak mówienie wprost, że się nie uznaje podpisanych traktatów i umów. Pomimo, że (przypomnę) traktat lizboński negocjował rząd PIS i prezydent Lech Kaczyński.

Te przywołane działania rządu podbudowywały przeciwników integracji - w kraju i za granicą, podgrzewały nastroje antyunijne. Ta historia jest najnowsza i mamy świeżo w pamięci negację wszystkiego co wydarzyło się w minionym ćwierćwieczu, w tym w okresie naszego członkostwa w UE, w tym osiągniętego ostatniego sukcesu - wynegocjowanego dla Polski bardzo wysokiego, drugiego budżetu unijnego, który jednak bardzo chętnie został wliczony do słynnego biliona złotych planu Morawieckiego. Planu nazwanego planem odpowiedzialnego rozwoju. Chyba odpowiedzialnego dlatego, że jedynym pewnym i mocnym elementem w nim są (teraz może już były) właśnie środki unijne.

Zastanawiam się często ostatnimi czasy na ile obłudy i fałszu można się zdobyć dla osobistych celów politycznych? To pytanie, które pewnie jest stare jak świat, ale też skutki takich postaw są stare jak świat. Osobiste chore ambicje rządzenia za wszelką cenę, na pograniczu szaleństwa, nie kończyły się inaczej jak tragicznie dla narodów.

Brexit to wynik chęci wygrania wyborów przez Camerona, który w kampanii zapowiedział referendum dotyczące wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Dał do zrozumienia swoim wyborcom i w ogóle Brytyjczykom: chcecie mieć referendum, to wybierzcie mnie. Jeśli wybierzecie laburzystów, nikt wam nie pozwoli się wypowiedzieć w tej jakże ważnej sprawie dla Wielkiej Brytanii. Zapomniał jednak, a raczej pewnie nie chciał myśleć o tym, że to decyzja także o losie innych krajów, a może nawet o pokoju na świecie.

Dziś poddaje się do dymisji po wyniku referendum. To pokazuje, że zagrał vabank, na siebie i zakładał, że wynik będzie inny.

Sądzę, że tak samo zagrali na siebie nasi rządzący obecnie w Polsce, bo po decyzji Brytyjczyków zaklinają się, że miejsce Polski jest w Unii Europejskiej, niezależnie od wyniku głosowania w Wielkiej Brytanii. Teraz zaczynają analizować możliwe skutki Brexitu. Za późno!

Jako swoich głównych partnerów do współpracy widzieli od początku Camerona i Orbana i bez wyobraźni postawili Polskę wśród krajów eurosceptycznych. Jak teraz będą rozmawiać o naszej pozycji w UE, która była silna i doceniana? Czy będą wiarygodni, a jak nie, to czyja wina? Jedno nazwisko zostało już wskazane. Pamiętam, że za czasów komunizmu w Polsce zawsze było jedno dyżurne nazwisko winnego. 

:: Komentarze

:: facebook