:: Opowiedzenie się po stronie ofiary

23.03.2015

Przyjęliśmy niedawno w parlamencie, a Prezydent podpisał Konwencję zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Wydawałoby się, że to takie oczywiste, że przemoc jest złem i należy ją zwalczać, i że nigdy działań w tym kierunku nie jest za dużo. Okazuje się jednak, że można tak daleko pójść w budowaniu teorii interpretacyjnych, że można skierować myślenie w całkowicie innym kierunku i widzieć zło nie w przemocy, ale w przeciwdziałaniu jej.

Poświęciłam tekstowi konwencji bardzo dużo czasu już w 2012 roku. Prowadziliśmy wtedy dyskusję nad jej podpisaniem przez rząd i przekazaniem do sejmu. W lipcu 2012 r. na zaproszenie TVP1 wzięłam udział w programie redakcji katolickiej "Między Ziemią a Niebem" poświęconym konwencji. Oprócz samej konwencji wnikliwie przeczytałam wówczas załączniki opisujące "tło" jej napisania, Konwencję wiedeńską o prawie traktatów, która m.in. daje odpowiedź na to jak interpretować zapisy traktatów międzynarodowych, które są adresowane do wielu krajów i w zw. z tym zawierają sformułowania czasem trudne do interpretacji w danym państwie, w których są ponadto różne procesy stanowienia prawa. Dlatego przyjęta jest m.in. zasada, że "Traktat należy interpretować w dobrej wierze, zgodnie ze zwykłym znaczeniem, jakie należy przypisywać użytym w nim wyrazom w ich kontekście oraz w świetle jego przedmiotu i celu". A więc jeśli celem konwencji jest zwalczanie i zapobieganie przemocy, to trudno zgodzić się z tezą, że np. użyte pojęcie "płeć społeczno- kulturowa" ma na celu ingerencję w płeć biologiczną i dowolne decyzje w tym względzie.

Tłumaczyłam wówczas, że są społeczeństwa, w których kultura, religia i tradycja - patrz np. islam - sprawiają, że kobieta np. nie może studiować, poruszać się sama na ulicy, jeść razem z mężczyznami, modlić się razem z nimi, pracować. To jest zaprzeczenie sytuacji kobiet np. w Europie. Czy to oznacza, że w takim razie dla Islamistów Europejka jest mężczyzną i na odwrót? Oczywiście, że nie. To oznacza tylko i aż tyle, że pozycja kobiety w krajach arabskich jest niższa, wyznaczona przez przypisaną tej płci rolę społeczno - kulturową i próby nie zgadzania się z tą rolą spotykają się z przemocą. To oznacza tyle, że każdej płci w każdym społeczeństwie mogą i są przypisane inne role. Nawet w jednym kraju - inne akceptowane są w dużych miastach, a inne w małych społecznościach. To samo w kwestii tzw. przemocy domowej wobec starszych, dzieci, kobiet, ale także mężczyzn. Ile mamy przypadków przemocy fizycznej oraz tej, o której mniej się mówi, psychicznej i ekonomicznej, a wynika ona z powtarzanych stereotypów, takich jak ten, że to mężczyzna ma pracować, a kobieta ma jedynie zajmować się domem i dziećmi i nie ma zabierać głosu, bo się na niczym innym nie zna, że osobom starszym już nic nie potrzeba , bo Ich życie dobiega końca, że kobieta nie może zarabiać tyle co mężczyzna na podobnym stanowisku, itd. itd., itd.

Mocno trzeba podkreślić, że Konwencja nie neguje religii ani tradycji, jedynie stanowi, że nic (!) nie może usprawiedliwić krzywdzenia innego człowieka, również elementy kultury, tradycji czy religii.

Trzeba też zauważyć, że to, że Konwencja wskazuje role społeczne związane z płcią, jako będące przyczyną przemocy, to nie ma żadnego związku z rolą płciową i orientacją seksualną. Nie wiadomo dlaczego i skąd wzięły się wnioski i są z uporem powtarzane, że teraz można sobie być raz mężczyzną, raz kobietą, dowolnie tym manipulować i że celowo prowadzi się do upadku rodziny.

 

I tu bardzo ważna informacja, przy podpisywaniu Konwencji złożyliśmy m.in. deklarację konstytucyjną, że jej postanowienia będą stosowane zgodnie z zasadami i przepisami Konstytucji RP!

A nasza Konstytucja zapewnia ochronę małżeństwu i rodzinie w art. 18: "Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej".

Bardzo rzetelnie analizę Konwencji przeprowadził profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, filozof, ks. Alfred Wierzbicki.

Nie zgadza się ze stwierdzeniem, że ma ona atakować tradycyjną rodzinę.

Uzasadnia, że: "Rodzina to związek mężczyzny i kobiety, którzy mają dzieci. A "tradycyjna"? Chyba nie ma czegoś takiego. Historia rodziny jest tak bogata i są tak różne tradycje, również w Polsce, że "tradycyjna" niewiele znaczy. Inaczej wyglądają rodziny zasiedziałe, inaczej te, które przeżyły procesy migracyjne. Domyślam się, że chodzi o rodzinę monogamiczną - związek mężczyzny i kobiety. Zapoznałem się z konwencją. Absolutnie nie podważa tego typu rodziny. Tam w ogóle nie ma definicji rodziny. Jest mowa o czym innym, że tradycja może być powodem przemocy."

Przytoczę jeszcze kilka wypowiedzi księdza, bo zasługują na przemyślenie:

- Duży lęk budzi wśród katolików pojęcie "płci społeczno-kulturowej". Ale ja uważam, że bez tego pojęcia nie poradzimy sobie z opisem rzeczywistości. Bo płeć społeczno-kulturowa to są te role, które są faktycznie spełniane, na ich charakter wpływają zmiany mentalnościowe, i w tym sensie są niezależne od biologii, ale wcale nie muszą jej negować;

- Sens konwencji jest zasadniczo taki, że to jest opowiedzenie się po stronie ofiary. Przypominam opowieść o dobrym Samarytaninie. Gdyby kierował się lękiem, toby minął tego człowieka, który był półżywy, ograbiony, bez pomocy. Tak się niestety zachował kapłan i lewita z tej przypowieści. Jeśli będziemy się kierowali tylko lękami, to staniemy się obojętni na los ofiar. - Siłą konwencji jest to, że jest to dokument Rady Europy, czyli to są działania wspólne. Konwencja nie stoi w sprzeczności z żadnym z obowiązujących w Polsce praw, a może je tylko wzmocnić. Nie widzę tu więc konfliktu.

-  Obawy przeciwników konwencji wynikają ze stereotypów i z lęków. I w grę wchodzą motywy polityczne. Tak się u nas dzieje, że sprawy aksjologiczne, które powinny rodzić zgodę, często są politycznie instrumentalizowane. Nie podobają się komuś tylko dlatego, że przeciwnik polityczny je popiera.

- Najbardziej niebezpieczne jest posługiwanie się hasłami, że to koniec cywilizacji chrześcijańskiej, zdrada katolicyzmu, niszczenie polskiej rodziny. Bo jest zupełnie odwrotnie. Konwencja może pomóc w uzdrowieniu rodziny. I to jest w niej pozytywne. Gdybyśmy na konwencję patrzyli mniej poprzez stereotypy i lęki kulturowe, co zaciemnia naszą wizję, a więcej czerpali z chrześcijańskiej antropologii i aksjologii, którą chrześcijaństwo lansuje, to byśmy z radością witali konwencję.

I na koniec jeszcze jedno bardzo ważne stwierdzenie księdza Wierzbickiego. Na słowa przeciwników Konwencji, że decyzja prezydenta Komorowskiego (o jej podpisaniu) pokaże, "czy naprawdę jest katolikiem, czy tylko wyciera sobie katolicyzmem gębę", odpowiada:

 

"Po pierwsze, to uproszczone rozumienie katolicyzmu. Po drugie, trzeba mieć naprawdę wiele tupetu, żeby w ten sposób kogokolwiek oceniać. Uważam to za niedobre dla relacji Kościół - państwo, jeżeli się w ten sposób piętnuje i pod takim pręgierzem stawia prezydenta."

Szczerze polecam cały wywiad z księdzem Alfredem Wierzbickim, filozofem, profesorem KUL.

 

 

Maria Małgorzata Janyska

Posłanka na Sejm RP

 

 

:: Komentarze

:: facebook